Każdy z Was ma takiego ulubionego wewnętrznego pasożyta, który podpowiada jak się poopieprzać zamiast ruszyć zad z fotela i zażyć ruchu. Opowiem Wam jak go dopieścić i ołgać samego siebie.
Najlepiej oczywiście zacząć od rana. Jak tylko się obudzicie odezwie się po raz pierwszy głos rozsądku, który powie „wstań zjedz śniadanie zrób mały rozruch, weź prysznic ubierz się i idź do pracy”. Co trzeba zrobić? Najważniejsze zdławić bydlaka w zarodku. Koniecznie pospać jeszcze trochę czasu, żeby uniemożliwić zrobienie tego co zdrowy rozsądek podpowiada. Wstać jednak kiedyś trzeba. Najlepiej wstań kilka minut przed planowanym wyjściem wtedy upewnisz się, że czasu Ci nie starczy na nic. Wstań powoli, graj dalej na zwłokę, podejdź do lustra. Na przekór głosowi rozsądku, prosto w lustro powiedz głośno, „z oponą na biodrach, z lustrzycą i ryjem sumoki jest mi do twarzy i dobrze się z tym czuję”. Ten ostatni fragment zdania jest ważny, bo człowiek musi się sam ze sobą czuć dobrze nawet jak mu śmierdzą skarpety – to moja złota myśl.
Kolejny ważny krok to ominięcie śniadania. To zresztą nie będzie trudne bo przecież specjalnie po to zaspałeś żeby ci nie starczyło czasu na wyżerkę. Twarz ochlap wodą, to wystarczy, a zęby zdążysz umyć w pracy nawet jeśli nie masz tam szczoteczki.
Jak już do roboty zajedziesz to broń boże włożyć coś do gęby, jak się głód da we znaki to zagryź go czipsem, popij kolą i będzie spokój do wieczora. Zresztą jak nie czujesz głodu to znaczy, że nie jesteś głodny – przecież to nawet dzieci wiedzą. Trzymałeś cały dzień gębę z daleka od żarcia to wieczór musi być twój. Ale nie tam żeby zaraz się posilać. Najpierw zasiądź w fotelu, „lotnik” do łapy i dalej szaleć po kanałach telewizyjnych. Tam się na pewno coś kryje czego jeszcze nie znalazłeś stukając kilka tysięcy razy na godzinę w przycisk zmiany kanałów.
Jeśli znów nie znajdziesz w telewizorze tego czego szukałeś to zasłużyłeś na wieczorny wypas. Koniecznie obeżryj się jak świnia, najlepiej dużo i tłusto. Warzywa to jedzą zwierzęta, nie zniżaj się do ich poziomu, jesteś w końcu homo sapiens. Po takim jedzeniu wystąpi upragniony błogostan – sadło musi się zawiązać. Zasłużyłeś na drzemkę. Najlepiej zrób to przed włączonym telewizorem bo po godzinie jest szansa, że dźwięk telewizora lub odgłos chrapania obudzi Cię jak pocałunek królewnę Śnieżkę. Jeśli nic cię nie obudzi, przeczekaj z tym snem do rana i powtórz cały wyuczony schemat od początku. Umyjesz się w sobotę.
W Sobotę i Niedzielę musisz koniecznie nadrobić lekturę seriali, które ponagrywałeś i kilkakrotnie zaczynałeś oglądać ale nie pamiętasz bo Ci się zdrzemnęło w trakcie. Wieczorem umów się z kumplami i nawal się jak szpadel, tygodniowy stres jakoś trzeba wypłukać z organizmu. Na weekendowym spotkaniu z kumplami koniecznie ponabijaj się z tych co uprawiają sport. Szczególnie ponabijaj się z tych co łażą na siłkę. Użyj zdań typu: wyglądają jak geje, wali od nich metroseksualizmem na odległość, duża klatka mały ptaszek, zresztą wierzę w waszą kreatywność (nauczyłem się nowego słowa). Potem pochwalcie się wzajemnie, że we czterech macie obwód w pasie tyle co sekwoja kalifornijska, że najszybszy bieg w życiu to miałeś do nocnego po browara itp. Te kilka godzin potoku słów na pewno mocno podbuduje wasze jednak zachwiane ego.
Jeśli wracając do domu nawalony będziesz miał resztki świadomości i przez przypadek zachce Ci się rzygać (pewnie z powodu zbyt tłustego żarcia) to zrób to koniecznie na wycieraczkę sąsiada lub sąsiadki, którzy uprawiają sport – przecież nie mogą mieć za dobrze. Kiedy się obudzisz w niedzielę koło 15.00, na śniadanie zamów pizze i walnij klina żeby gładko wejść w niedzielny błogi klimat. Obejrzyj resztę nagranych seriali i weekend uznaj za udany. Schemat każdego dnia i weekendu powtarzaj regularnie a żadna zdrowa sportowo dietetyczna zaraza Cię nie dotknie.